
Jesteśmy, ale po co? Suplement
6 lipca 2022Obiecałem, że za jakiś czas wrócę do tematu. No i nadszedł „zajakiś” czas …
Czy istnieje jednoznaczna odpowiedź na pytanie zawarte w tytule? Wbrew pozorom, to skomplikowane. Bo, jeżeli mówimy o formacji w skali kraju, odpowiedź, jest prosta, jeżeli chcemy mówić poszczególnych jednostkach straży miejskiej/gminnej, zaczynają się schody.
Dlaczego?
Dlatego, że czym innym są normy prawne, formuła działania określona w ustawie o strażach gminnych a czym innym tzw. prawdziwe powody powołania straży w konkretnej gminie.
Herezja?
Na pewno?
A może niekoniecznie?
Chciałbym zwrócić uwagę, na kilka składowych, które prowadzą do konkluzji, na końcu niniejszego tekstu.
Pierwsza składowa – wielkość gminy, gdzie funkcjonuje straż. Przekłada się na budżet straży, jej stan etatowy i bezpośrednio na zakres realizowanych zadań.
Druga – zestawienie priorytetów w działaniu, które może być (i z reguły jest) różne dla każdej jednostki.
Truizm, ale szalenie istotny.
Również dlatego, że tworzy niezrozumienie i prowadzi do nieporozumień.
Jakie? A choćby opinie – bo oni nic nie robią, nie ma ich tam, gdzie powinni być itp., itd.
W sumie, w części, słuszna – nie ma ich tam, gdzie powinni być, wymaga poświęcenia odrobiny czasu. Ma, co najmniej kilka mutacji, przewijających się w wypowiedziach tzw. anonimowych internautów:
– bo jak widzą kiboli, to uciekają;
– bo jak lumpy/żule/inni więksi niż strażnicy piją, to oni odwracają głowy;
– bo są mądrzy, jak trzeba babcie z pietruszką …
Każdy (niemal) z nas, mógłby opowiedzieć swoją historię, na temat powyższych przykładów. Ja również, ale nie chodzi o to, by robić, to co wszyscy i tak jak wszyscy.
Znakomita większość „łobuzów”, z którymi strażnik miejski miał/ma/będzie miał do czynienia, to nie są raczej geniusze zbrodni, ani wybitni intelektualiści. Jednego nie można im odmówić – zdolności do unikania kontaktów z przedstawicielami służb ochrony porządku publicznego. Czyli, znakomita większość tzw. zdarzeń ma miejsce wtedy, kiedy w pobliżu nie ma ani policjantów, ani strażników miejskich. Bo choć to, jak napisałem wcześniej, to nie geniusze zbrodni, to jednak nie idioci i nie będą „czynić zła” w obecności funkcjonariuszy.
I to pierwszy element wyjaśniający „mitologiczny” charakter przytoczonych wcześniej komentarzy.
Drugi – to przywoływana przeze mnie wielkość gminy, która determinuje wielkość straży. Najczęściej, im większe miasto (gmina), tym większa straż. W praktyce, i tak w wielu przypadkach oczekiwania mijają się z rzeczywistością, co doprowadza do mniej czy bardziej potwierdzonych opinii o dysfunkcjonalności straży w mieście X czy Y. Zakładam tu, być może bezpodstawnie, że komentujący dysponują zarówno wiedzą, jak i mądrością.
Taka implikacja.
Jeżeli w mieście X jest za mało strażników w stosunku do oczekiwań (a zawsze jest za mało), to często będzie tak, że nie będzie ich tam, gdzie zdaniem komentujących są potrzebni.
Oczywiście, prawdziwość tego zdania, może podważyć sprawnie działająca kadra kierownicza jednostki, wykorzystując dostępne siły i środki. Nie tego jednak dotyczy moja wypowiedź.
Wróćmy do implikacji. Jej przyjęcie, może prowadzić do fałszywego wniosku:
Skoro nie ma ich tam, gdzie są potrzebni, to znaczy, że są zbędni.
Kto z nas choćby raz w zawodowym życiu nie słyszał/czytał takiej opinii, niech pierwszy wyciągnie pałkę służbową.
To wszystko powoduje, że wciąż aktualne może być pytanie – jesteśmy, ale po co?
Działamy na podstawie prawa i w granicach prawa.
Prowadzi to do konieczności akceptacji poniższej wypowiedzi.
Po pierwsze – jesteśmy po to, by nadzorować przestrzeganie zasad, które są ważne z punktu widzenia społeczności lokalnej.
Ale to nie wszystko.
Bo, po drugie – jesteśmy, po to, by pomagać potrzebującym, nie tylko w zrozumieniu i przestrzeganiu zasad, również tam, gdzie nasza pomoc jest potrzebna, by rozwiązać problemy życia w przestrzeni publicznej.
Jednym zdaniem?
Jesteśmy, aby pomagać, kiedy to możliwe, egzekwować kiedy to konieczne.