Jesteśmy, ale po co? Ciąg dalszy…
23 czerwca 2022Straż Miejska jak angielska Policja? Nie, to na dziś nie jest możliwe.
Dlaczego?
Dlatego, że: Straż Miejska została powołana po to, by wymusić na mieszkańcach przestrzeganie prawa. Czy to się im podoba, czy nie (to wypowiedź strażnika miejskiego z miasta w centrum Polski). Jeżeli tak, publicznie się wypowiada, strażnik miejski, to po co mówić, pisać czy hmm zarysować cokolwiek o misji, kodeksie Roberta Peela czy czymkolwiek innym?
Straż Miejska jest po to, by „trzymać kaganiec”. Na pewno?
Na drugim biegunie takiego sposobu myślenia są wypowiedź bliżej nieznanych (autorowi tego tekstu) strażników miejskich:
A SM nie została powołana do roli drogówki tylko porządku publicznego i uzupełniająca Dokładnie do Ładu i Porządku Publicznego (pisownia oryginalna)
Nie będę pastwił się nad problemami językowymi autorów dwóch przytoczonych wyżej wypowiedzi, bo nie w tym problem.
Dyskutując o tym, czym ma być Straż Miejska, często zapominamy, o tym, co niekoniecznie musi wynikać z ustaw, rozporządzeń czy aktów wewnętrznych, ale stanowi o tym, kim tak naprawdę jesteśmy.
Patrząc na te cytaty, zastanawiam się, ile twarzy ma Straż Miejska?
Straż Miejska jak angielska Policja?
Wolne żarty. Wyliczenie wszystkich przeszkód zajęłoby naprawdę dużo czasu. Również dlatego, że spora ich część jest w naszych głowach.
Jeden z problemów zasygnalizowałem w pierwszym tekście. Pytanie „Pomagać czy ścigać?” wywodzi się, moim zdaniem ze źle rozumianego art. 1 ust. 2 ustawy o strażach gminnych, cyt. Straż spełnia służebną rolę wobec społeczności lokalnej, wykonując swoje zadania z poszanowaniem godności i praw obywateli.
Pomagać i ścigać. Jedno nie wyklucza drugiego. Bo jak napisałem wcześniej, pomoc niejedno ma imię. Zwróćcie uwagę, czym jest wskazanie błądzącemu właściwej drogi? Bez wątpienia, to pomoc. A kiedy ten błądzący nie reaguje na uwagi i trzeba go „trącić”? Przekładając na strażnicze, sprawca wykroczenia dostaje pouczenie, w związku z popełnionym czynem zabronionym. Błądził, łamiąc prawo. Wskazaliśmy mu drogę, pouczając o właściwym sposobie zachowania. Pomogliśmy? No jasne. Ten sam sprawca wykroczenia, pół roku później zrobił to samo. Czas na „trącenie”, czyli mandat karny. Po mandacie nigdy już go nie spotkaliśmy. Być może, a znam takie przypadki, mandat pomógł ukaranemu spojrzeć na świat z właściwej perspektywy. Pomogliśmy? No pewnie, że tak.
Czy pytanie „pomagać czy ścigać” ma sens? Moim zdaniem nie ma, bo pomagać, jak napisałem wyżej można na różne sposoby i tylko od nas zależy czy pomoc będzie skuteczna.
To nie koniec … ciąg dalszy, bez wątpienia nastąpi.